Całe szczęście, że schroniska niby przepełnione i całe szczęście, że Krzysztof. S. - oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami - już nie prowadzi działalności gospodarczej. Bo byłoby już po psie - bezdomnym, bardzo chorym i wycieńczonym, który od wielu tygodni wałęsał się po Bielawskiej w Pieszycach. Z drugiej strony - skoro problemu bezdomności tam nie ma, to takie psy na ulicy często skazane są na cierpienie bez niczyjej pomocy. Nawet jeśli pomocą miałoby być zamęczenie psa na śmierć za publiczne pieniądze. Trudny paradoks - szczególnie dla Burmistrza Pieszyc.
Nie sposób przejechać przez Pieszyce i mając dobre serce nie wyjechać z jakimś psem z Pieszyc. Nam do auta zmieścił się tylko jeden, choć potrzebujących było więcej. Dragon - jak go nazwaliśmy - 10 letni zaniedbany pies z gigantycznym guzem, najprawdopodobniej nowotworowym na prawym udzie. Ledwo chodził - jak mówili ludzi od kilku tygodni sobie po Pieszycach. Ale chodził, choć przecież w Pieszycach bezdomnych zwierząt nie ma.
Jeśli guz nie będzie złośliwy, piesek trafi na dożycie do dobrych ludzi, na których liczymy. W Pieszycach nie miał czego szukać. Tam wiedzą to nawet przypadkowo napotkani na ulicy ludzie.
Więcej zdjęć w EKOGALERII
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz