sobota, 27 marca 2010

Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ....

Tak (świetnie zresztą) śpiewają "Strachy na Lachy". I coś w tym jest. I coś w tym było w tym tygodniu dla EKOSTRAŻY. Tydzień dziwny i zwariowany. Działo się ;-)))

1. Wniosek do KRS uzupełniony. Teraz już tylko pozostaje czekać na litość niezawisłego sądu.

2. Samorządowe Kolegium Odwoławcze sprawiło nam niewielką przykrość w sprawie hodowli gryzoni w Siechnicach, przekazując sprawę do ponownego rozpatrzenia przez organ I instancji. Argumentacja: właścicielce zwierząt było "przykro" z powodu odebrania zwierząt a organ I instancji nie pozwolił jej wyrazić tej "przykrości" w ramach postępowania administracyjnego jako stronie. Żart? NIE!!! Taki kraj.

3. Z interwencji:

A)   Ratowaliśmy wolno bytujące kotki, mieszkające pod samochodem na jednej z ulic na Ołbinie. Udało nam się odłowić znów ciężarną matkę oraz jej 3 3-miesięczne pociechy. Kotkę czeka sterylizacja, a kocięta leczenie z "kociego kataru". Ze względu na ogromną ufność tych kotów wobec ludzi, planujemy wszystkie je przekazać do adopcji.

Fot. 1: Tak żyją koty miejskie we Wrocławiu

B) Szukaliśmy psów, które pozostały po tragicznej śmierci bezdomnego człowieka w Czernicy k. Wrocławia. Pan ten zginął potrącony przez samochód, pozostawiając bardzo nieufne i dziczejące psy. Będziemy je odławiać i socjalizować.

Fot. 2: Tak mało zostaje po żywym człowieku...

C) zmieniliśmy miejsce pobytu saren z ogródków działkowych na ul. Wilczyckiej we Wrocławiu na otwartą przestrzeń poza nimi. Daliśmy im wolność. Sarny, które upodobały sobie ten teren zaczęły na tyle mocno przeszkadzać niektórym działkowiczom, że to było jedyne sensowne wyjście. Z punktu widzenia saren, rzecz jasna.

Fot. 3: Narada (Lubimy się. Świetnie nam się rozmawia ;-))))

D) na końcu chyba za sprawą wrocławskiej Policji wylądowaliśmy w melinie pijackiej, aby ratować owczarka niemieckiego przed ludzką głupotą i nieodpowiedzialnością. I uratowaliśmy. Chociaż: hardcore ;-))))))

Fot. 4: Głupota ludzka nie ma granic...

piątek, 19 marca 2010

Ale my żyjemy jeszcze!

Niestety - pewnie wielu tak myśli.

ALE MY NAPRAWDĘ ŻYJEMY JESZCZE!

Za nami kolejny tydzień ciężkiej pracy. I wreszcie jakieś wieści z Krajowego Rejestru Sądowego (rejestracja Stowarzyszenia trwa w tym kraju potwornie długo, związana jest z prawdziwie koszmarnymi formalnościami i w zasadzie trudno dowiedzieć się czegokolwiek podczas jej trwania). Nawet miłe Panie z sekretariatu  niewiele wiedzą (serdecznie pozdrawiamy!).

Więc: jeszcze chwilka i będziemy zarejestrowani, z osobowością prawną i w ogóle. Oczywiście do czegoś w statucie nam się przyczepili, ale jak mówią eksperci - tak musi być. W przyszłym tygodniu błyskawicznie uzupełnimy "braki" i mamy uzasadnioną nadzieję na rejestrację do końca marca 2010 r. Cóż do niezależności po pierwsze trzeba dorosnąć, a po drugie trzeba na nią ciężko zapracować.

Zwierzątka z interwencji jakoś znajdują nowe domy. Mamy problem tylko z dość pogodnym psim staruszkiem Maksiem (fota poniżej, a szczegóły jak zawsze na stronie EKOSTRAŻY). 

Przygotowujemy się ponadto do medialnej ofensywy, konferencja prasowa i w ogóle oraz do  bardzo poważnej logistycznie akcji zawieszania budek lęgowych dla ptaków w parkach miejskich we Wrocławiu. Mamy do zawieszenia 50 budek lęgowych na znacznych wysokościach, a po drodze musimy pokonać szereg formalności. 

Najważniejsze jednak, że wreszcie wiosna. I że żyjemy jeszcze ;-)))

DOBREJ WIOSNY!

P.S. To nasze budki czekające na "zawieszenie":

A to MAKSIO - staruszek wyrwany z psiego koszmaru. Kontakt w sprawie adopcji: 0 666 214 555, e-mail: info@ekostraz.pl

niedziela, 7 marca 2010

Niech no tylko zakwitną jabłonie!

Powstaliśmy. Istniejemy. Mamy się dobrze. I do tego jesteśmy naprawdę z siebie dumni.

To słowa dla wszystkich tych, którzy - z różnych powodów - życzą nam źle lub twierdzą, że źle się zapowiadamy.

A tak zupełnie poważnie - jako lokalne stowarzyszenie ochrony zwierząt - dopiero zaczynamy naszą działalność na Dolnym Śląsku. Brakuje nam prawie wszystkiego, ale wreszcie czujemy się wolni i niezależni od kogokolwiek. Ciągle czekamy na magiczne postanowienie z Krajowego Rejestru Sądowego, które uprawomocni nasze istnienie raz na zawsze.

Jesteśmy jednak już zaszczyceni olbrzymią pomocą, którą otrzymujemy od zwykłych ludzi, którzy znają nas  jeszcze z działalności w SdZ. Dzięki wielkie wam wszystkim: za słowa, nadzieję, ale też za rzeczy materialne. 

Przede wszystkim jednak: rzeczywiście działamy, podejmując interwencje w obronie zwierząt. Od stycznia interweniowaliśmy już blisko 40 razy. Biorąc pod uwagę nasze obecne nikłe zaplecze, jest to sukces. Nasz sukces.

Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy już zakwitną jabłonie.

O naszym Stowarzyszeniu i podejmowanych przez nas działaniach na rzecz zwierząt można przeczytać na naszej stronie internetowej