Znaleziona 10 maja 2011 roku na ul. Sztabowej we Wrocławiu potrącona przez samochód jeżyca nie została uratowana przez EKOSTRAŻ. Uratowali ją PRZEDE WSZYSTKIM mieszkańcy, którzy NATYCHMIAST zareagowali na coś dziwnego i cierpiącego, co leży na jezdni. Gdyby nie zareagowali natychmiast, los tamtej jeżycy byłby tożsamy z losem dziś-nie-uratowanej jeżycy z ul. Hubskiej we Wrocławiu. Do niej pomoc dotarła zbyt późno.
Ta z Hubskiej – najprawdopodobniej w wysokiej ciąży, najpewniej potrącona przez samochód - doczołgała się na chodnik, gdzie leżała w kałuży i cierpiała. Najpewniej od nocy lub wczesnego niedzielnego poranka. O 13:00 postanowiła jej pomóc przechodząca tamtędy 10-letnia dziewczynka (!), ostrzeżona jednak wcześniej przez dorosłych, żeby „TEGO nie dotykać”, że „TO przenosi wściekliznę i inne choroby”. Żaden dorosły jeżycy nie pomógł i jej w ogóle nie zauważył, co można wywnioskować ze stanu zwierzęcia i tego, że jeże – jako nocne zwierzęta - nie spadają z kosmosu w kałuże na chodniki niedzielnymi popołudniami.
Jeżyca z Hubskiej trafiła do nas w stanie krytycznym, przede wszystkim była skrajnie wyziębiona, co świadczy o dłuższym przebywaniu w kałuży wody na chodniku. Bez szybkiej pomocy człowieka. Natomiast bez odpowiedniej temperatury ciała i możliwości jej utrzymania przez stałocieplny organizm, życie kończy się szybko i brutalnie, bo temperatura ta warunkuje prawidłowy przebieg wszystkich procesów fizjologicznych.
HUBSKA:
Jeżyca ze Sztabowej trafiła do nas prawie tuż po swoim wypadku. Dostała odpowiednio dobrane leki przeciwwstrząsowe oraz przeciwbólowe. Bardzo szybko udało się opanować niewielkie wyziębienie organizmu, jeżyca zaczęła samodzielnie jeść i pić. Po dwóch dniach urodziła 5 małych jeżyków, z czego jeden /najmniejszy i najsłabszy/ nie przeżył pierwszych 12 godzin. Teraz karmi małe i się nimi troskliwie zajmuje. Choć krytyczny okres dla młodych jeży jeszcze nie minął, dla niej już tak. Ona PRZEŻYŁA z całą pewnością. Można wyrokować, że pozostałe małe także przeżyją. Ratując jedno życie, CZĘSTO MOŻNA uratować WIĘCEJ ŻYĆ.
SZTABOWA:
Swoim byciem na tym świcie skazujemy dzikie zwierzęta na cierpienie. Nie wahajmy się przynajmniej pomagać im w OCZYWISTYCH PRZYPADKACH. Nie przechodźmy obojętnie wobec cierpiących zwierząt, które cierpią na ogół z naszego powodu. Nasza natychmiastowa reakcja, może uratować życie jeża, wiewiórki, lisa, potrąconej sarny. Nasza obojętność skazuje te zwierzęta na cierpienie i późniejszą niemożliwość udzielenia im skutecznej pomocy. Podejdźcie, zobaczcie, zareagujcie. Zawsze.
Czy gdyby 12 lub 6 godzin wcześniej udzielono pomocy jeżycy z Hubskiej, przeżyłaby ona? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast na pewno, że gdyby nie udzielono natychmiast pomocy jeżycy ze Sztabowej, która była – ze względu na CZAS LUDZKIEJ REAKCJI – w lepszym stanie ogólnym, ale też miała większe obrażenia powypadkowe – z pewnością była ona dziś martwa. Wraz ze swoim potomstwem.
Nie przechodźcie obojętnie wobec cierpienia zwierząt. Nasz telefon 605 78 22 14 W PILNYCH PRZYPADKACH jest do Państwa dyspozycji przez całą dobę (Dolny Śląsk). A jeśli chodzi o PILNE POWAŻNE jeżowe przypadki, całodobową radą służy Pogotowie Jeżowe w Krakowie – tel. 503 309 303.
Na marginesie podkreślić należy, że nie można zarazić się wścieklizną przez ostrożne podniesienie rannego jeża, ptaka lub wiewiórki, umieszczenie go w kartoniku i zawiadomienie o potrzebującym pomocy zwierzęciu EKOSTRAŻY. To są mity. Faktem jest natomiast, że ranne dzikie zwierzęta nie dadzą sobie rady bez naszej pomocy.